Doskonale pamiętam tamten świetny klimat, te wszystkie numery śpiewane oraz jeszcze ten rozwalający głos roślinki. Bardzo ciekawy ten pomysł z przeniesieniem kiczowatego horroru z lat 60. w ramy musicalu i to jeszcze za taką obsadą. Fajne zagrane role, z tymi epizodycznymi na czele: Candy jako spiker radiowy od dziwactw, Murray jako pacjent masochista (zwróćmy uwagę, że tę postać w oryginale zagrał sam młody Jack Nicholson) i przede wszystkim Steve Martin jako sadystyczny dentysta, który chyba przez swoje kilkanaście minut kradnie show reszcie. Jak wyżej napisałem - rewelacyjny klimat i to nieco zbliżony do "Rocky Horror Picture Show" (choć tak psychodelicznie to nie jest oczywiście). Naprawdę wart polecenia każdemu fanowi musicali, a także filmów gdzie kicz się wręcz rozlewa z ekranu. 8/10